30 czerwca 2011

Cierpienia młodego męża

głośniejsza od bomby jest moja wściekła żona
kiedy nie dostaje prezentów w łóżku

głośniejszy od niej jest tylko mój mózg
który skrzeczy jak smażony stek bzdur 
na jej patelni wydumanych słów

razem tworzymy symfonię wrzasków 
a przy kolejnym plasku zastanawiam się 
czy naszego domu nie odwiedzi pan Rubik 
który będzie dyrygował z pistoletem w ręku

przecież codziennie obdarowuję ją komplementem
„jesteś najpiękniejszą dziewczyną 
(pod latarnią)”

nie rozumiem 
dlaczego denerwuje się kiedy mówię „odurzasz mnie”
to prawie jak „kocham cię"
w stanie odprężenia


„szukaj aż znajdziesz”

szukałem miłości 
w teatrze uczuć

znalazłem żonę
pod (bl)okiem na bazarze
jak improwizowała 

z iście kobiecą wyobraźnią


„proś a będzie ci dane”

więc proszę
żeby nie kazała mi więcej spać w pokoju obok
bez klamek
bez ciepła

bez niej

29 czerwca 2011

Narzeczony

mój narzeczony cierpi na arytmię uczuć
ma atak bezdechu na myśl o wielkich ideach
które szarpią rękaw pidżamy 
i nie dają spać po nocy

jestem wolną słuchaczką
na jego wykładach fizyki
ciał które nie mają (o)bycia w marzeniach

chodzimy razem na wieczory
poezji codziennych zdarzeń
na których wypalamy absurdy
życia w rzeczywistości

jestem z człowiekiem 
który spadł z wierzchołka świata
po nocy przespanej w niewłaściwym terminie

dlatego tak mnie pociąga
za sobą w sieć zmarszczek
i gładzi codziennie jak najczulszą rzeźbę

28 czerwca 2011

Recenzja powieści "Kirinyaga"

Kiedy przypadkowo w moje 
ręce trafiła „Kirinyaga” Mike’a Resnick’a, słynnego amerykańskiego pisarza fantastyki naukowej, z początku odniosłam się do niej sceptycznie. Nie pochwalam książek science fiction, po prostu nie obchodzą mnie roboty czy wojny pomiędzy obcymi cywilizacjami. Być może to stereotypy utwierdziły mnie w przekonaniu, że fabuła książek o tej tematyce kręci się tylko wokół zmechanizowanych ludzi i wymyślnych statków kosmicznych o napędach rakietowych. „Kirinyagę” polubiłam od pierwszego rozdziału i dzięki niej przekonałam się do innych książek s-f.
Po przeczytaniu krótkiej notatki z tyłu książki byłam zdziwiona, a jednocześnie zaciekawiona, że tematem przewodnim „Kirinyagi” jest opis życia kenijskiego plemienia Kikuju. Akcja książki rozgrywa się w latach 2123-2137 na planetoidzie o nazwie Kirinyaga (góra Kenia w języku Kikuju). Ostatni przedstawiciele plemienia Kikuju znużeni  Kenią, która stała się według nich drugą Europą, pragną żyć zgodnie z tradycją ich plemiennych przodków i wyruszają w kosmos z planem wykreowania swojej utopii na planetoidzie. Mundumungu Koribo staje się duchowym przewodnikiem Kikuju, ustanawia nakazy, które mają sprawić, że ich idealny świat będzie istnieć jak najdłużej i zaszczepia w młodych współplemieńcach miłość do tradycji. Jednak w rzeczywistości stworzenie utopii nie jest proste. Wiele osób chce żyć wygodniej i wolą korzystać z usług „białych” mieszkających na Ziemi, co nie godzi się z zasadami Koribo. Kikuju są gotowi porzucić rady swojego mundumugu i zmienić plemienną tradycję. Zaczyna się okres, kiedy Kirinyaga może stać się drugą zeuropeizowaną Kenią. Koribo staje przed trudnym zadaniem uratowania utopii.
Książka jest zbiorem kilku opowiadań, zawsze na początku każdego rozdziału (opowiadania) pojawia się krótki wstęp, pewien rodzaj przypowieści nawiązujący do tradycji i religii plemienia Kikuju. Narratorem
w książce jest Koribo, co sprawia że można wczuć się w emocje głównego bohatera i zrozumieć jego tęsknotę za Kenią nie skażoną przez białego człowieka, a jednocześnie sprawia to, że wiemy o wszystkich wydarzeniach w wiosce i jesteśmy poinformowani o szczegółach (wszak Koribo był niekiedy ważniejszy od samego wodza Koinnage, dlatego wiedział o wszystkich sprawach dotyczących współplemieńców).
„Kirinyaga” choć skupia się na trudnościach jednego plemienia tak naprawdę ukazuje problemy współczesnego świata. Ciągły pęd za nowymi technologiami, materializm człowieka i jego wrodzony instynkt rozwojowy sprawia, że tradycje i inne wartości powoli zanikają. Można pomyśleć, że Mike Resnick nieco pesymistycznie ukazał nam wizję istnienia utopii i jej kryzys, sądzę jednak, że amerykański pisarz dobitnie uświadomił nas, że utopia jest jedynie naszym irracjonalnym wymysłem . Człowiek nie jest w stanie stworzyć idealnego świata i zawsze z jednej skrajności popada w drugą. Często nie docenia prostych rzeczy, gdyż ma naturę rewolucjonisty i zawsze będzie dążył do zmian, które w jego mniemaniu mają ułatwić życie. Jednak to, co nowe, nie zawsze jest lepsze.
Książkę polecam nie tylko wielbicielom science fiction, ale przede wszystkim osobom, które interesują się człowiekiem i problemami współczesnego świata. Także dla miłośników etnografii historia plemienia Kikuju poszerzy ich wiedzę, a „Kirinyaga” stanie się przyjemną lekturą i zapewne na długo pozostawi smutek i zmusi do refleksji oraz zastanowienia się nad pewnymi kwestiami dotyczącymi nas samych.

24 czerwca 2011

Milczenie jest ZŁOtem

Czy milczenie jest pozytywnym rozwiązaniem problemów, czy tylko szerzy niejasności i utrudnia komunikację z ludźmi? Chwilowe "zamilknięcie" w czasie rozmowy nie jest szkodliwe, ponieważ daje czas na zastanowienie i zrozumienie pewnych zachowań. A co z ludźmi, dla których milczenie jest codziennością, nie dającą się zmienić?
Powiedzenie "milczenie jest złotem" stawia w trudnej sytuacji tych, którzy odczytują słowa powierzchownie. Przykładowy Kowalski inaczej zrozumie owo zdanie i zapragnie zarabiać na milczeniu. Firma Niezobowiązujących Słuchaczy byłaby kuszącą ofertą dla egoistów i ludzi, którzy nie cierpią krytyki. Pan Kowalski wysłuchałby z przyjemnością każdego gościa i oczywiście za opłatą pomilczał lub poprzytakiwał głową w ramach realizacji przewodniego hasła firmy. 
Inaczej sprawa ma się z ludźmi, dla których milczenie jest sposobem na przetrwanie życia. Niezabieranie głosu w dyskusji, to wspaniała okazja do tego, aby unikać konfliktów. Milczenie odbiera możliwość wyrażenia swojej opinii, co wiąże się z brakiem asertywności i akceptacją złych decyzji. 
Ciągłe milczenie, to krok do ascetycznej pokory. Przerywanie zdań i niedomówienia zaowocowałyby manią gryzienia się w języki i zbiorowym przekonaniem, że życie człowieka składa się z ofiary i masochizmu. A zamykanie ust, na które cisnie się bluźnierstwo prawdy, znacznie ułatwiłoby pracę kościelnych "maklerów" (wystarczy jedna formułka "Milczenie jest złotem", a wierni wierzą, że czynią dobrze). 
Najgorsze jest to, że mam świadomość tego, iż moje milczenie w grupie osób, jest tak samo wkurzające jak gadulstwo ludzi, których słucham. Mam nadzieję, że pewnego dnia przełamię tę rutynę i odnajdę swój złoty środek w komunikacji z innymi ludźmi.


20 czerwca 2011

Wpływ kultury popularnej na kulturę etniczną




Zespół Żywiołak



Kultura popularna, rozwijana przez ponad sto lat, stała się w dzisiejszych czasach „autorytetem” większości nastolatków i podstawowym „pokarmem” w życiu ludzi. Dzięki mediom i globalizacji jest spotykana w każdym cywilizowanym kraju. Wiele osób chcąc nie chcąc obcuje z tą kulturą, gdyż jej promocja stała się tak nasilona, że wyparła większość regionalnych zwyczajów i pokryła się z narodową kulturą. Każdy kraj pod względem etnicznym różni się tradycjami i mentalnością. Niestety ludzie zapominają o swoich korzeniach i dają się wciągnąć w wir kultury popularnej, gdyż ta staje się dla nich atrakcyjniejsza, barwniejsza, prosta i nie wymaga dociekania o prawdę swojego narodu. Dzisiejsze społeczeństwo szuka zabawy, a kultura popularna jest dla nich jedyną możliwością obcowania z jakimikolwiek dziełami. Nawet jeśli są to twory infantylne, ale trafiające w gusta masowych odbiorców.
           Medialność kultury popularnej sprawia, że w krajach o różnej obyczajowości zanika narodowy indywidualizm. W każdym radiu leci ta sama muzyka, ponieważ została okrzyknięta światowym hitem; filmy, które oglądamy w polskim odbiornikach telewizyjnych, są identyczne jak w krajach zachodnich, czy na północy Europy, a architektura w miastach jest podobna (wieżowce, biurowce itp.). To wszystko sprawia, że społeczeństwo także staje się identyczne. Osoba przestaje się wyróżniać z tłumu, ubiera się podobnie, bo podporządkowana jest modzie, staje się szarym człowiekiem, który popiera komercyjny charakter kultury popularnej. Tym samym gusta ludzi stają się jednakowe, a człowiek mający inne upodobania, czy sposób myślenia jest w większości wyśmiewany i niezrozumiany przez „masę”, która ma te same wzorce i „autorytety”.
Muzyka pop, która charakteryzuje się prostymi brzmieniami i „lekkością” słuchania, na stałe utrwaliła się w umysłach ludzi całego świata. Dziś, co niektórym z pewnością trudno wyobrazić sobie życie bez skandalicznej Dody i Lady Gagi. Także życie Michaela Jacksona wydawało się być podporządkowane medialnemu rozgłosowi. Kiedy machina rozrywkowa zatrzymałaby się, w brukowcach byłoby mniej tematów o interesującym życiu piosenkarzy, a co za tym idzie – nuda w życiu „szarych mas”.
Jednak sądzę, że kultura popularna nie jest stuprocentowo złym zjawiskiem dla narodów. W tym miejscu za przykład podam muzykę celtycką, która jest charakterystyczna dla krajów zachodnich wysp. Rozwój mediów sprawił, że utwory te stają się coraz bardziej znane i lubiane w innych państwach. Powstają zespoły w Polsce, które grają folk irlandzki („Beltaine”, „Banshee”, „Carrantuohill„), czy nawet Brazylii - „Tuatha de Danann”, chociaż muzyka tego ostatniego zespołu jest charakteryzowana jako folk metal. Kolejny przykład, tym razem dotyczący zespołu z naszych stron, to „Żywiołak”, który teksty czerpie z dzieł Leśmiana („Świdryga i Midryga”) i nawiązuje do Słowian, więc w pewien sposób szerzy nasze rozdzime tradycje. Wszystkie te grupy muzyczne łączy jedna wspólna rzecz – zaistniały dzięki mediom, czyli wytworowi kultury popularnej.
Pomimo tego, że kultura popularna tworzy i rozprowadza własne dzieła, a jej masowość i prostota sprawia, że staje się ona przystępna dla każdego odbiorcy i wypiera pewne wzorce regionalne, to jednak nie każdy utożsamia się z „szara masą”. Taka osoba potrafi charakteryzować się odrębnością i wykazuje zainteresowanie kulturą narodową. Trzeba wiedzieć, że to zawsze od ludzi i ich chęci oraz świadomości kulturalnej będzie zależeć, czy dany kraj zatraci swoje tradycje i etniczny indywidualizm, czy nadal będzie wyróżniał się swoimi obyczajami w świecie.

19 czerwca 2011

Jaki pan taka... krowa i vice versa

W swoim życiu widziałam wiele krów, całe stada wypasające się leniwie na pastwisku. Za każdym razem wydawały mi się jednakowe. Mają ogon, są śmierdzące, ruszają gębą jakby żuły gumę. Zajmują się seryjną produkcją min i zmuszają mnie do wcielenia się w rolę sapera. Niejednokrotnie na własnym bucie poczułam „wybuch” takiej bomby. Podsumowując w moim mniemaniu są to zwierzęta głupie, ale i złośliwe, którymi można łatwo manipulować. Ot, taki człowiek dwa razy mniejszy od zwierzęcia ciągnie krówkę w dowolne miejsce, ustala jej warunki życia i miejsce zamieszkania. Mućki znacznie potężniejsze (waga, kopytka i te sprawy) nie atakują istoty ludzkiej, tylko biernie poddają się jej woli. A kiedy są głodne robią muu… jakby szukały solidarności w reszcie krów. A człowiek kiedy jest głodny mówi kur… i dobitnie informuje o swojej frustracji tym jednym zwrotem, którego nie ujawnię w całości. Z tego powodu nasuwa mi się myśl, że człowiek w wielu aspektach jest podobny do krowy.
Ludzie karmieni są „pożywną trawą” w postaci kultury masowej. Taki „pokarm twórczy” zaspokaja większość społeczeństwa. „Szara krowa” rzadko kiedy zastanawia się nad problemami egzystencjalnymi czy filozoficznymi, bo żyje w świecie, gdzie wszystko z góry jest narzucone i ustalone. Światopogląd jest kształtowany przez media, moda dyktowana przez projektantów, religia ustalona przez rodziców, a jedzenie przez firmy, które czerpią jak największe zyski z naiwności ludzkiej. Tak jak nasze mućki, które podlegają człowiekowi, a ten na zwierzętach hodowlanych czerpie materialne korzyści.
Jak to w dużej zbiorowości bywa i wśród krów zdarzają się przypadki oryginalności i odrębności od reszty. Nie wszystkie krasule są łaciate, wiele zwierząt ucieka z uprzęży czy po prostu daje solidnego kopa właścicielowi, co jest wyrazem pewnego buntu. Niestety taka krowa mało kiedy znajdzie wsparcie u innych, więc konsekwencje za swoje czyny ponosi sama, a problem przeżywa w wewnętrznym osamotnieniu.
Zgodnie z religią chrześcijańską człowiek posiada wolną wolę, co sprawia, że stoi najwyżej w hierarchii stworzeń na świecie. Trudno zdefiniować to pojęcie, kiedy żyje się w dzisiejszych czasach, gdzie człowiek kieruje się instynktem w zaspokojeniu najprostszych potrzeb. Nawet reklama zwykłego serka (dla dzieci) w telewizji rozpoczyna się grą wstępną kochanków. Widocznie takie jest współczesne założenie marketingu, że konsumenci od małego są karmieni pożądaniem by w przyszłości wyrosnąć na społeczeństwo kierujące się namiętnościami, które decyzje podejmuje pod wpływem emocji (często tych najbardziej prymitywnych).
Skoro mućki nie wszczynają buntów, my mamy ciągle mleko i wołowinę na obiad, człowiek żyje jak mu „ktoś” nakazał, ja codziennie oglądam coraz bardziej zwierzęce zachowania ludzi, to oznacza, że tak „musi” być. Lepiej poczekam na utopię w swoim pokoju i nauczę się być człowiekiem. I mam taką cichutką nadzieję, że za te wszystkie „herezje”, które napisałam w tym felietonie, obrońcy praw człowieka nie spalą mnie na stosie.