przyszłe pokolenie uśmiechów
rozdętych jak puste brzuchy dzieci
nocne mary ujrzą światło dnia
i uklękną przed moim butem
wdepniętym w martwe dusze starców
oswajam się z myślą
że zaistnieję jako idealny władca
w gnijących sercach potomków
wyryję w czaszkach
nowy obraz błogiej (nie)świadomości
która utuli do snu niedojrzałe ciałka
trzymając w dłoni pęk słów
stanę u progu ludzkości
płonącej jak żywa pochodnia tłuszczu
nim czas przecedzi wątpliwe myśli
wypijecie ze mną dzban afrodyzjaku
za moje sprośne życie
i zdrowie kata który mnie urodził
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz