ziemia wyblakła zadrżała
kiedy bocian wbił się w jej żyłę
roztopiony lód unosił ludzi
ponad dachy
mój mąż sczezł
wśród mężczyzn
nagich jak drzewa które woda obdarła
z człowieczych liści
zaszyłam się w zasuszonym konarze
trzymając się rzęs
(nie)dostrzeżonego Stwórcy
sina twarz płynęła przede mną
założyłam napęczniałą maskę
mojej córeczki
i udawałam że jestem dzieckiem
mając (nie)świadomość tego
że Bóg jest tak samo sprawiedliwy
na ponton
i podziurawione życie
nie musiałam dłużej czekać
11 lipca 2012
3 lipca 2012
Podróż (meta)fizyczna
potem zabrałem cię na spacer
gdy staliśmy na wybrzeżu klifowym wypowiedziałem zaklęcie
trzymajmy się za dłonie dopóki są jeszcze ciepłe
Piotr Macierzyński, XXX [gdy porwałem cię nad morze nic mi nie przeszkadzało]
w Oviedo podziwialiśmy ścieżki
podeptane przez deszcz
nowy szlak przetarła łza
która odłączyła się od wspomnień
z naszych głów myśli spadały
w kałużę czerwonego wina
topiliśmy się razem
w siwych obłokach
w Manoppello pomarszczone ulice
wyły do księżyca
potykając się o latarnie szukaliśmy blasku
w zapadniętych oczach
kiedy poranny wiatr rozdmuchał cienie
i skruszył skalne wargi
coraz śmielej wędrowaliśmy
zakurzonym kanionem
nasz ostatni przystanek
jest w Turynie
dlatego splećmy dłonie
zanim wsiąkną w całun
Subskrybuj:
Posty (Atom)