ziemia wyblakła zadrżała
kiedy bocian wbił się w jej żyłę
roztopiony lód unosił ludzi
ponad dachy
mój mąż sczezł
wśród mężczyzn
nagich jak drzewa które woda obdarła
z człowieczych liści
zaszyłam się w zasuszonym konarze
trzymając się rzęs
(nie)dostrzeżonego Stwórcy
sina twarz płynęła przede mną
założyłam napęczniałą maskę
mojej córeczki
i udawałam że jestem dzieckiem
mając (nie)świadomość tego
że Bóg jest tak samo sprawiedliwy
na ponton
i podziurawione życie
nie musiałam dłużej czekać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz